Czy podrywanie dziewczyn się opłaca?

Odpowiedź na to pytanie to bardzo indywidualna sprawa. W mojej opinii zależy ona od podejścia do paru kluczowych kwestii, które omówię w tym wpisie.

A. KOSZTY

W przeciwieństwie do wszystkich polskich trenerów uwodzenia, którzy mydlą Wam oczy fatamorganami, ja od samego początku nie ukrywam, że podrywanie dziewczyn to piekielnie trudna rozrywka. W rzeczywistości, jeśli się za to zabierzesz, to prawdopodobnie szybko uznasz, że nigdy w życiu nie robiłeś nic trudniejszego. Z jednej strony jest to paradoksalne, bo za zagadanie do obcej dziewczyny nie grożą ani śmierć, ani żadna kara, ani żadne negatywne długoterminowe konsekwencje. Jednak dawka stresu towarzysząca każdemu wyjściu „na miasto” oraz liczba odnoszonych przy tym porażek jest naprawdę potężna. Zauważmy, że ma to też pozytywną stronę. Gdyby podrywanie dziewczyn było łatwe, to każdy by to robił, na ulicy miałbyś taką samą konkurencję, jak na tinderze i wtedy naprawdę byłoby over for chłop.

O statystykach już pisałem w tym wpisie. Przypomnijmy, jak wyglądają koszty zabawy w podrywanie dziewczyn. Przyjmijmy moje statystyki – nieco niższe niż zwykle raportowane przez uczciwych podrywaczy, którzy jednak prawdopodobnie zaczepiają starsze i/lub gorsze laski. Pamiętaj jednak, że nie stanie się to od razu i jeśli jesteś początkujący, to jest bardzo realne, że pierwszą dziewczynę zaliczysz dopiero po paruset próbach.

Na każdą jedną zaliczoną laskę musiałem zagadać ich osiemdziesiąt. W podrywie ulicznym zaczepiasz przeciętnie jedną dziewczynę na 13 minut. Samo to daje 17 godzin z kawałkiem. Na pojedynczym wyjściu spędzasz około dwie i pół godziny, czyli to będzie około siedem wyjść. Dodajmy czas na dojazd i szykowanie się (przyjmijmy dwie godziny na wyjście) i już mamy 30 godzin zegarowych.

Dalej, z tych 80 zaczepionych dziewczyn około 4% pójdzie z Tobą na randkę, mamy więc średnio 3.2 randki. Niech każda randka to będą cztery godziny (łącznie z szykowaniem się i dojazdem), czyli doliczamy 3.2*4=12.8 godzin. „Szczęśliwie”, większość dziewczyn oleje Cię po pierwszej randce i nie będziesz więcej tracił na nie czasu. Część jednak oleje Cię po drugiej lub trzeciej, tak więc trzeba doliczyć jeszcze parę godzin na tę okoliczność. Ponadto, Twoja wybranka niekoniecznie odda Ci się na pierwszej randce, może to być na przykład randka trzecia. To też trzeba uwzględnić. Dodajmy na oba te scenariusze dziesięć godzin, a jest to przecież bardzo ostrożny szacunek.

To już razem daje 30+12.8+10, czyli około 53 godziny zegarowe. Jednak póki co policzyłem „tylko” koszt czasu. W rzeczywistości być może ważniejszym kosztem jest koszt emocjonalny, który jednak bardzo trudno jest wyrazić liczbowo. Jak wycenisz zostanie olanym przez dziesięć dziewczyn z rzędu? Czy potrafisz w ogóle to znieść?

B. KORZYŚĆ PIERWSZA – BEZPOŚREDNIA

Policzyliśmy już koszty, ale zauważmy, że w tym wszystkim można też odnaleźć inne pozytywy, oprócz tego oczywistego – zaliczenia tej jednej laski na osiemdziesiąt. Możesz na przykład uważać, tak jak zresztą ja, że pójście na randkę z dwucyfrowo młodszą od siebie małolatką to jest coś super (szczególnie, jeśli się na niej całowaliście), pomimo tego, że finalnie nie uda Ci się jej zaliczyć. Być może uda Ci się osiągnąć coś więcej niż pocałunek, na przykład będziesz całował ją po piersiach, przepalcujesz ją lub ona zrobi Ci dobrze ręką – to wszystko nie jest uwzględnione w trzech głównych bazach (kontakt, randka, seks). Takie historie też się będą działy.

Ponadto, wcale nie jest powiedziane, że Twoja znajomość z tą jedną zaliczoną dziewczyną się szybko skończy, choć niestety często tak będzie. Może się zdarzyć, że będziesz się z nią spotykał przez wiele miesięcy, w czasie których przelecisz ją wielokrotnie, przyjmijmy: sto razy. Stosunek seksualny z młodą, atrakcyjną dziewczyną ma rynkową wartość około 500 złotych. Sto razy pięćset to pięćdziesiąt tysięcy złotych. A przecież nie uwzględniłem tu tego, że do „normalnej” dziewczyny możesz się jeszcze przytulać, nie brzydzisz się jej (tak jak możesz brzydzić się prostytutki), a także możesz ją stukać bez prezerwatywy, co w przypadku prostytutek jest wykluczone.

C. KOSZYŚĆ DRUGA – JAK WAŻNE JEST DLA CIEBIE ZALICZANIE DZIEWCZYN?

Wyjmijmy wagę i połóżmy na jej szalkach dwie rzeczy. Jedna z nich to tygodniowe wakacje spędzone w wymarzonym przez Ciebie miejscu na świecie. Druga to zaliczenie radykalnie młodszej od siebie, niepełnoletniej księżniczki w ciągu kilku godzin od zagadania jej lub pozbawienie godności dziewczyny zza wschodniej granicy poprzez nakłonienie jej do połknięcia Twojej spermy na pierwszej randce. Co sprawiłoby Ci więcej frajdy w długim terminie? Ubolewam nad tym, ale ja zdecydowanie wybieram opcję drugą i właśnie z tego powodu byłem tak zawzięty, że poświęciłem tej zabawie kawał życia, a w końcu zacząłem pisać tego bloga.

Podczas swojej zabawy w zagadywanie dziewczyn przeżyłem dziesiątki świetnych historii, za które zapłaciłem poważną dawką stresu oraz zainwestowanego czasu, ale których bym nie zamienił na nic innego. Jestem wykształcony, dobrze zarabiam i mam poukładane życie, ale gdyby ktoś mnie zapytał, jakie są moje największe życiowe sukcesy, to… byłyby to historyjki opisywane na tym blogu.

Przecież dobre wykształcenie czy pracę ma bardzo dużo ludzi, a jaki odsetek mężczyzn ma kilka dziewic na koncie (zauważmy, że większość męskiej populacji ma ich siłą rzeczy dokładnie zero) oraz liczbę partnerek seksualnych wykraczającą poza liczbę palców u rąk i nóg, z których wyraźna większość była znacznie młodsza, a wszystkie ważyły maksymalnie pięćdziesiąt-parę kilogramów?

Mam nawet w głowie mapę takich miejsc, w których zaczepiałem dziewczyny, które potem udało mi się zaliczyć. Często jak przechodzę koło tych miejsc, to sobie przypominam te historie i przypuszczam, że tak już będę miał do końca życia.

Zdaję sobie jednak doskonale sprawę, że nie dla każdego zaliczanie przypadkowych dziewczyn to jest wystarczająca frajda, by uzasadnić tak duży koszt zabawy w podryw, który opisałem w punkcie A. Kolejna kwestia jest już, wydaje mi się, mniej kontrowersyjna.

D. KORZYŚĆ TRZECIA – CZY POTRAFISZ ZAAKCEPTOWAĆ ŻYCIE W SAMOTNOŚCI LUB Z KOBIETĄ O NISKIEJ WARTOŚCI?

Samotność, to taka straszna trwoga – śpiewał jeden z polskich artystów. Jeśli uważasz tak samo, to prędzej czy później będziesz chciał się związać z jakąś kobietą na stałe. Wiemy już jednak, że wobec postępującego upadku cywilizacji jest to bardzo trudne zadanie. Jeśli nie jesteś w górnych 20% męskiej populacji, to jesteś skazany na szukanie dziewczyny znacznie poniżej swojego własnego poziomu atrakcyjności.

Czy potrafisz to zaakceptować?

Ja nie, tak samo jak i życia w samotności. I to był drugi potężny powód, który pchnął mnie w to zajęcie. Zawsze byłem typem człowieka, który obierał sobie cel i realizował go bez względu na wszystko, whatever it takes, cytując klasyka. Właśnie dzięki tej cesze, a także dzięki pewnej dozie szczęścia w kluczowych momentach (za którą zapłaciłem pewną dozą nieszczęścia w innych momentach) nie wymiękłem po drodze, jak większość adeptów sztuki podrywania, i dobiłem z dużą nawiązką do czterocyfrowej liczby zagadanych dziewcząt.

Jeśli zaczepisz odpowiednio dużą liczbę dziewczyn, to zaczną się dziać rzeczy absolutnie pojebane. Możesz na przykład natrafić na atrakcyjną, dwucyfrowo młodszą od siebie panienkę, dziewicę, która chce zostać Twoją dziewczyną. Czyli coś, co na tinderze dla przeciętnie wyglądającego chłopa 30+ jest równie prawdopodobne, co wyrzucenie trzech reszek w dwóch rzutach monetą. Chcę jednak, żebyśmy się dobrze zrozumieli. Jako odpowiednio dużą rozumiem nie dziesiątki, a setki. Nie zapomnij oczywiście wcześniej o siebie zadbać.

Blackpill orzeka, że nie jest możliwe wejść w związek z laską wyraźnie bardziej atrakcyjną od siebie, czy nawet po prostu ją zaliczyć. Rzeczywistość jest jednak odrobinę inna, ale różnica jest śliska. W rzeczywistości nie jest to niemożliwe, tylko bardzo mało prawdopodobne. A żeby zdarzyło się coś, co ma małe prawdopodobieństwo realizacji, trzeba podjąć odpowiednio dużo prób (konkretniej, liczba prób powinna być, średnio, odwrotnością prawdopodobieństwa).

To jest korzyść, która już nie jest tak kontrowersyjna jak ta z poprzedniego punktu. W końcu kilkaset dziewczyn da się zagadać w parę miesięcy, a jeśli Ci się poszczęści, to trafisz pannę z półki położonej parę pięter wyżej w stosunku do tego, co oferuje Ci tinder (przeorana 30-latka o przebiegu Passata TDI, z ewentualnym bombelkiem, która widzi w Tobie betabankomat, a podświadomie Tobą gardzi).

Kilka miesięcy kieratu kontra korzyść, którą masz na całe życie. Brzmi nieźle, prawda? No, to na co czekasz?

5 myśli na temat “Czy podrywanie dziewczyn się opłaca?

  1. Trochę żałosny wynik jedna laska na 80 moim zdaniem można inaczej bez męczenia się ale widać masz psyche na kosze. Z pomocą hajsu, wyglądu, znajomych, kręgów i klubów można łatwiej wyrywać. Mam kolegę który z klubów zagada parę lasek max 10 i zawsze jakąś ogarnie. Ale i tak szacun za psyche do porażek ja wolę szukać łatwiejszych piłek

    Polubienie

    1. Oczywiście, że im lepiej się wygląda, tym się ma większą skuteczność, pisałem o tym w innym wpisie. Ale wyglądu nie możesz poprawiać bez końca, gdzieś jest sufit. Pieniądze nie są aż tak istotne jeśli chodzi o dziewczyny 17-25. Skuteczność w klubach jest jeszcze niższa niż ta, którą podałem w tym wpisie. W przypadku kręgów znajomych skuteczność jest wyższa (też już o tym pisałem), za to podaż jest bardzo ograniczona.
      Jeśli Twój kolega zalicza więcej niż 10% lasek zagadanych w klubie to znaczy, że albo podchodzi tylko do nieatrakcyjnych/starych lasek, które dają mu oznaki zainteresowania, albo kłamie.
      W mojej opinii jeśli chodzi o podrywanie dziewczyn, to w ogóle nie ma łatwych piłek, o ile nie jesteś bardzo atrakcyjny.

      Polubienie

      1. Nie kłamie widziałem nie raz jakie laski obraca. On wygląda na 7/10 i ubiera się na bogacza do tego jest narcyzem i ma charyzmę więc jeśli Ty twierdzisz, że w klubie ma się skuteczność mniejsza niż na ulicy to nie zdajesz sobie sprawy, że są osoby którym bardzo łatwo tam wychodzi ze względu to, że są imprezowiczami

        Polubienie

Dodaj komentarz